W dzisiejszych czasach ciągle gdzieś pędzimy, jesteśmy w nieustającym biegu, nie mamy na nic czasu. Wstajemy rankiem, wypijamy szybką kawę, mkniemy do pracy, gdzie spędzamy pół dnia, a po powrocie nic nam się już nie chce… Tymczasem niektórzy w tym codziennym natłoku zajęć, muszą znaleźć jeszcze czas na zajmowanie się dziećmi, przygotowanie obiadu, posprzątanie, czy wyjście z psem na spacer. Często przez to jesteśmy zmęczeni, przygnębieni, ale poniekąd spełnieni. Pomyślmy jednak, jak czują się osoby samotne. Niby mają spokój, więcej wolnego czasu, mniej obowiązków, nie są tak zaganiani, ale czy są szczęśliwi? Czy spędzając samotne chwile, poświęcając się tylko pracy, mają szanse na prawdziwe życie i spełnienie? Czy przyjdzie pewien moment, w którym okaże się, że na zmianę sytuacji jest już za późno?
Te wszystkie pytania mógłby sobie zadać bohater powieści Kazuo Ishiguro „Okruchy dnia” – Stevens. Jest on godnym kamerdynerem, pracującym w szlachetnym domu, poświęcającym się w całości swojej pracy. Jest on pracownikiem idealnym, który ponad wszystko stawia lojalność wobec pracodawcy i prawidłowe wykonywanie powierzonych mu zadań. Głównie na tym polega całe jego życie. Praca jest najważniejsza, a szacunek względem chlebodawcy, to priorytet. Po latach pracy w Darlington Hall, gdy wszyscy plotkują o nazistowskich poglądach właściciela, Stevens postanawia wybrać się w podróż. Głównym celem jego wyprawy jest namówienie do powrotu dawnej gospodyni, panny Kenton. Przemierzając Anglię, kamerdyner wspomina przeszłość i dochodzi do smutnego wniosku, że zadowalając się samą pracą, utracił szansę na miłość i szczęście. A tak naprawdę było tak blisko…
Jednak Stevens zdaje sobie sprawę, że szczęście przeszło mu koło nosa. W tej chwili pozostała mu tylko przeszłość i zrozumiał, że nic poza pracą go już nie czeka. Może cieszyć się jedynie wspomnieniami, nie ma rodziny, po śmierci ojca, został zupełnie sam. Dawna znajoma, pełniąca służbę u lorda Darlingtona założyła swoją rodzinę, choć nie jest w niej do końca szczęśliwa. Ma jednak z czego się cieszyć, ponieważ niedługo przyjdą na świat jej wnuki. Czy kamerdyner nie zazdrości jej tego, że ma powód do radości? Że ma powód dla którego warto żyć? Jak zachowają się Stevens i panna Kenton, spotykając się po tylu latach? Czy będą umieli ze sobą rozmawiać? Czy będą mieli odwagę w końcu wyznać sobie prawdę?
„Okruchy dnia” to książka autorstwa zdobywcy literackiej Nagrody Nobla 2017, także nagrodzona Bookerem, czyli najbardziej prestiżową brytyjską nagrodą literacką. Narracja jest prowadzona przez głównego bohatera, kamerdynera Stevensa, który opisuje swoje życie, polegające głównie na pracy. Książkę czyta się dobrze, choć język momentami jest dość wyszukany i nie każdemu może przypaść do gustu taki styl pisania. Gdy zaczyna się czytać powieść, wydaje się nudna, aczkolwiek z kolejnymi rozdziałami, staje się ciekawsza. Nie jest to co prawda kryminał, czy thriller, który nie daje czytelnikowi oderwać się od książki,
a raczej dzieło stworzone ku wyciszeniu się, które można czytać ze swoistym spokojem. Nie ma w niej typowej akcji, a fabuła toczy się głównie wokół zatrudnienia kamerdynera, jego obowiązków i wspomnień. Jednakże powieść ta pokazuje jak ważne w naszym życiu są rodzina i miłość, przekazuje wartości, które są cenne i nigdy nie wyjdą z mody. Pozwala uświadomić sobie, jak trudne i ciężkie może być życie w samotności i do czego warto dążyć, o co warto walczyć. Być może książka nie „porywa” czytelnika, ale ma w sobie przesłanie, które niewątpliwie się nie starzeje. Cóż jest bowiem człowiek wart bez innych, bez bliskich, bez przyjaciół? Zakończę cytatem księdza Jana Twardowskiego, który mógłby stanowić motto owej książki: „Żyć dopiero zaczniesz, gdy umrzesz kochając”.
Anna Nowak